Even more GOLD

in #krsuccess7 days ago

I finally returned to work after that bloody illness, a week at home and I'd had enough of everything. When you're lying down, you think you're resting, but you're not, because your head is splitting, you're hot and cold in turn, and all you do is stare at the clock and count down the minutes until it's over. I finally got up yesterday, my head was still spinning a bit, but I thought it was time to get myself together, because money won't come by itself. I went to work, and there was a mountain of electronic waste waiting for me. Cables, boards, graphics cards, power supplies, all mixed up as if someone had thrown them there on purpose to piss me off. But what could I do? I had to get down to work and do my job. And as I was moving those boards around, it struck me that there was a lot of valuable stuff in there. It's no secret that these components contain gold, copper and aluminium. I see this every day, and I'm increasingly wondering whether I should try to make something out of it. Because when you think about how much of this passes through your hands in a week, you could really get something out of it. I'm not saying I'll make a fortune right away, but maybe a few quid to add to my pay cheque, and that's something.

When I got home, I took a few of these boards to take a closer look at them. I put them on the table, turned on the lamp and looked at them. Everything was shiny, with tracks like spider webs, gold contacts, small elements arranged like a jigsaw puzzle. And I think to myself that it's not worthless, it's just that no one has the patience to play with it. People prefer to grind everything up and be done with it, but I like to tinker, take things apart, poke around, see what's inside. I read a little on the internet that there are people who recover gold and other metals from this, and that it's not that impossible, you just need the right conditions. But even if it's not gold, copper and aluminium alone are a serious matter, because they can always be sold to a scrap dealer. If you put aside a little bit at a time, a cable here, a heat sink there, after a month you'd have a decent amount. And I have all this right under my nose, all I need is a little motivation. I look at it and feel that maybe I've finally found a way to earn some extra money, because everything is getting more expensive like crazy now. My pay is stagnant and my bills are growing, so I have to find ways to make ends meet. If I could make even a few hundred quid more a month, it would be a step forward. The house renovation won't do itself, and materials are like gold these days, so every penny counts. There's nothing to do after work anyway, so instead of sitting around idly, I prefer to play around with recycling, maybe I'll learn something in the process. Anyway, I like all this old junk, it's a bit like digging through the history of technology, only with a wrench and pliers.

As I sit there looking at it all, I sometimes laugh that others see it as rubbish, but I see it as a future renovation. It may seem silly, but it makes sense to me. I already have a box ready, where I put away anything that looks promising, some cables, some heat sinks, a few boards that I'll take apart when I have time. I don't know if anything will come of it, but I'll try, because if I don't try, I'll never know. If I manage to recover and sell something, it would be great, and if not, at least I know I tried. After this illness, I've regained my desire to do things and I don't want to waste any more time complaining. I sit among this rubbish and instead of seeing a mess, I see an opportunity, maybe a small one, but still. There's probably gold in these boards, you just need to know how to extract it, and I'll learn, slowly, in my own way. Because when you do something yourself, with your own hands, the satisfaction is greater than any pay cheque. And if it works out, maybe in a while I'll finally start that renovation I've been putting off for three years, and if not, at least I won't give up without a fight.

ele1.jpg

ele2.jpg

W końcu wróciłem do pracy po tej okropnej chorobie, po tygodniu spędzonym w domu miałem już wszystkiego dość. Kiedy leżysz, wydaje ci się, że odpoczywasz, ale tak nie jest, bo głowa ci pęka, raz jest ci gorąco, raz zimno, a jedyne, co robisz, to wpatrujesz się w zegar i odliczasz minuty do końca. W końcu wczoraj wstałem, głowa nadal mi się kręciła, ale pomyślałem, że czas się pozbierać, bo pieniądze same nie przyjdą. Poszedłem do pracy, a tam czekała na mnie góra elektronicznych śmieci. Kable, płytki, karty graficzne, zasilacze, wszystko pomieszane, jakby ktoś celowo je tam rzucił, żeby mnie wkurzyć. Ale co mogłem zrobić? Musiałem zabrać się do pracy i wykonać swoje obowiązki. Kiedy przenosiłem te płyty, uderzyło mnie, że jest tam wiele cennych rzeczy. Nie jest tajemnicą, że te komponenty zawierają złoto, miedź i aluminium. Widzę to codziennie i coraz częściej zastanawiam się, czy nie powinienem spróbować coś z tego zrobić. Bo kiedy pomyślisz o tym, ile tego przechodzi przez twoje ręce w ciągu tygodnia, naprawdę można z tego coś uzyskać. Nie twierdzę, że od razu zarobię fortunę, ale może kilka funtów, które dodam do mojej wypłaty, a to już coś.

Kiedy wróciłem do domu, wziąłem kilka z tych płytek, aby przyjrzeć się im bliżej. Położyłem je na stole, włączyłem lampę i przyjrzałem się im. Wszystko było błyszczące, z ścieżkami przypominającymi pajęczyny, złotymi stykami, małymi elementami ułożonymi jak puzzle. Pomyślałem sobie, że to nie jest bezwartościowe, po prostu nikt nie ma cierpliwości, żeby się tym bawić. Ludzie wolą wszystko zmielić i mieć to z głowy, ale ja lubię majsterkować, rozbierać rzeczy na części, grzebać w nich i sprawdzać, co jest w środku. Przeczytałem trochę w Internecie, że są ludzie, którzy odzyskują z tego złoto i inne metale i że nie jest to takie niemożliwe, trzeba tylko mieć odpowiednie warunki. Ale nawet jeśli nie jest to złoto, sama miedź i aluminium to poważna sprawa, ponieważ zawsze można je sprzedać złomiarzowi. Jeśli odkłada się po trochu, tu kabel, tam radiator, po miesiącu można zebrać przyzwoitą ilość. A ja mam to wszystko pod nosem, potrzebuję tylko trochę motywacji. Patrzę na to i czuję, że może w końcu znalazłem sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy, bo teraz wszystko drożeje jak szalone. Moje zarobki stoją w miejscu, a rachunki rosną, więc muszę znaleźć sposoby, żeby związać koniec z końcem. Gdybym mógł zarobić nawet kilkaset funtów więcej miesięcznie, byłby to krok naprzód. Remont domu sam się nie zrobi, a materiały są obecnie na wagę złota, więc liczy się każdy grosz. Po pracy i tak nie mam nic do roboty, więc zamiast siedzieć bezczynnie, wolę bawić się recyklingiem, może przy okazji czegoś się nauczę. W każdym razie lubię te wszystkie stare śmieci, to trochę jak zagłębianie się w historię technologii, tylko za pomocą klucza i szczypiec.

Kiedy siedzę i patrzę na to wszystko, czasami śmieję się, że inni postrzegają to jako śmieci, a ja jako przyszły remont. Może się to wydawać głupie, ale dla mnie ma sens. Mam już przygotowane pudełko, w którym odkładam wszystko, co wygląda obiecująco, kilka kabli, kilka radiatorów, kilka płytek, które rozłożę, gdy będę miał czas. Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, ale spróbuję, bo jeśli nie spróbuję, nigdy się nie dowiem. Jeśli uda mi się coś odzyskać i sprzedać, będzie świetnie, a jeśli nie, to przynajmniej będę wiedział, że próbowałem. Po tej chorobie odzyskałem chęć do działania i nie chcę już tracić czasu na narzekanie. Siedzę wśród tych śmieci i zamiast bałaganu widzę szansę, może niewielką, ale jednak. Prawdopodobnie w tych deskach jest złoto, trzeba tylko wiedzieć, jak je wydobyć, a ja nauczę się tego powoli, na swój własny sposób. Bo kiedy robisz coś sam, własnymi rękami, satysfakcja jest większa niż jakakolwiek wypłata. A jeśli się uda, może za jakiś czas w końcu zacznę ten remont, który odkładam od trzech lat, a jeśli nie, to przynajmniej nie poddam się bez walki.