Kamyczek do ogródka zakazofilów
Nie przestaje "męczyć mnie" temat wprowadzonej niedawno ustawy ograniczającej w znacznym stopniu niedzielny handel, tzw. #zakazhandlu. Chciałbym dorzucić kolejny kamyczek do ogródka zwolenników tej moim zdaniem szkodliwej regulacji.
Otóż obserwując argumenty zwolenników wspomnianego ograniczenia vel zakazu można dojść do wniosku, że ich zdaniem to pracownik powinien ustalać sposób zarządzania firmą, jej organizację i politykę kadrową oraz płacową. Nie pracodawca i nie przedsiębiorca. Innymi słowy, to pracodawca ma się dostosowywać nie tyle do preferencji i gustów, co do żądań pracownika. Ogon ma kręcić psem, a nie pies ogonem. Zakazofile chcieliby wszystko postawić na głowie i wywrócić do góry nogami.
Trąci to wszystko bardzo mocno jakimś syndykalizmem...
- Zagadnienia gospodarcze i ekonomiczne, nie tylko związane z niedzielnym handlem, omawiam na moim profilu, na który serdecznie zapraszam!
Od kilku lat mieszkam w Belgii, i podzielę się moimi obserwacjami tutejszego handlu. Jeszcze dwa lata temu że świecą trzeba było szukać sklepu otwartego w niedzielę, oprócz tzw. night shop, które mają złodziejstwo marże i trzeba być naprawdę w potrzebie żeby tam kupować. Od dwóch lat coraz więcej marketów spożywczych decyduje się otwierać sklepy w niedzielę, najpierw było to tylko 8-12, a obecnie do 20. Niby nic nadzwyczajnego, ale te sklepy które decydują się na otwarcie w niedzielę, są zamknięte w poniedziałek.
Moim zdaniem to dobre rozwiązanie, szczególnie, gdy na codzień obowiązuje model pracy 9-17, zrobienie zakupów w tygodniu po pracy jest dość utrudnione, sklepy spożywcze czynne do 20, i 20 to jest godzina, kiedy obsługa wychodzi i zamyka sklep, a nie wchodzi ostatni klient. Ostatni klient jest wpuszczany najpóźniej 20 minut przed zamknięciem i gdy nie wyrobi się że zrobieniem zakupów do 20 jest wypraszany i zapraszany następnego dnia.
Dzięki za tę ciekawą obserwację! :)
A jak wygląda sytuacja prawna jeśli chodzi o tę kwestię w Belgii? Na pewno są jakieś ograniczenia w liczbie godzin pracy...
Nie znam lokalnych uregulowań, ale z tego co widzę to napewno tak. Może być również zapis o jednym dniu, w którym sklep jest nieczynny, ale to sklep decyduje który. Ja wspomniałem dotyczy to tylko sklepów spożywczych i nie wszystkie sieci w tym uczestniczą np. Lidl i Aldi są zamknięte w niedzielę i na dodatek w poniedziałek przed południem.
Szkoda, że lobbujący za ograniczeniem handlu w Polsce szerzej nie odwołali się do tego belgijskiego przykładu. Dość ciekawe rozwiązanie muszę przyznać.